W końcu musiał przyjść ten dzień: ostatni dzień w Rzymie. Należało znów spakować bagaże i opuścić nasze pokoje, w których tak miło wspólnie spędzaliśmy czas i odpoczywaliśmy przez ostatnie kilka dni.
Jednak do powrotu do Polski zostało jeszcze kilka godzin, które zamierzaliśmy spożytkować jak najlepiej. Udaliśmy się więc w pierwszej kolejności do Watykanu, do Bazyliki Świętego Piotra, tam mogąc dostąpić wyjątkowego zaszczytu przejścia przez Drzwi Święte, ponownie otwarte po dwudziestu pięciu latach z powodu Roku Jubileuszowego 2025.
W Rzymie znajdują się cztery takie drzwi, a nam w trakcie całego pobytu udało się przejść przez trzy — w Bazylice Świętego Piotra, Bazylice Matki Bożej Większej i Bazylice Laterańskiej.
„Przejść przez tę bramę znaczy wyznać, że Jezus Chrystus jest Panem, a zarazem pogłębić wiarę w Niego, aby żyć nowym życiem, którym nas obdarzył. Ta decyzja zakłada, że człowiek ma wolność wyboru, a jednocześnie odwagę, by z czegoś zrezygnować, wiedząc, że zyskuje życie Boże”, jak pisał o symbolice Świętych Drzwi Jan Paweł II w bulli „Incarnationis Mysterium”.
Po podziwianiu Bazyliki Świętego Piotra przeszliśmy się zobaczyć Zamek Świętego Anioła, dawny grobowiec cesarza Hadriana, później twierdza papieży, oraz most Świętego Anioła, wznoszący się ponad Tybrem. Później przyszedł czas na wizytę w Bazylice Matki Bożej Większej, w której mogliśmy zatrzymać się przy relikwii żłóbka Jezusa oraz przy cudownym wizerunku Matki Boskiej Śnieżnej.
Na tym zakończyliśmy nasze zwiedzanie. Posileni dobrym włoskim jedzeniem dobiegliśmy na autobus udający się na lotnisko, gdzie rychło okazało się, że Rzym nie chce się jeszcze z nami rozstawać, przytrzymując nas u siebie o godzinę dłużej. Dzięki temu mogliśmy jeszcze spędzić razem trochę czasu, słuchając gry na fortepianie Józka, grając w Mario Kart, oglądając seriale i wspólnie wspominając wyjazd.
O 23 szczęśliwie dotarliśmy do Polski. Choć przywitał nas mróz i śnieg, nie ulegało wątpliwości, że wszędzie dobrze, ale w Domu najlepiej.