Po warsztatach tematycznych na swoją konferencję zaprosiła wszystkich Dagmara, terapeutka zajęciowa i instruktor terapii uzależnień. Ma ona bogate doświadczenie w pracy z młodzieżą. Jest autorką autobiograficznej książki pt. „W stronę życia”. To prawdziwa, choć niewiarygodna historia. Kobieta ukazuje w niej swoje piekło uzależnienia: brak nadziei, zerwane relacje z bliskimi, poszukiwanie własnej tożsamości i miłości. Pani Dagmara, mówiąc o swoim uzależnieniu, przypomniała postać Ryszarda Riedla z zespołu Dżem.
Rysiek był uosobieniem idei wolnościowych, hipisowskich, bardzo mi imponował, bardzo mu wierzyłam, wierzyłam w to, co głosił, w to, co mówił. Mogę powiedzieć, że wtedy dla mnie – piętnastolatki – był w pewnym sensie idolem, osobą, której wierzyłam. Wielu z Was kojarzy go chyba z filmem „Skazany na bluesa”. Dzisiaj dziękuję Bogu, że nasze drogi się skrzyżowały. Była to znajomość bliska, widywaliśmy się często, gdy przyjeżdżał do mojego miasta, ponieważ miał tam najlepszego przyjaciela akurat w bloku obok.
Kiedy go spotkałam, był dla mnie idolem, symbolem wolności, był osobą, która mnie fascynowała i pociągnęła w stronę życia „koncertowego”. Ja też uwierzyłam wtedy, że narkotyki dają wolność. I on też w to uwierzył i jestem pewna, że uwierzył całym sercem. Poszedł za tym, po ludzku szukając wolności. On śpiewał o tym, on żył w taki sposób. Zresztą wielokrotnie, kiedy rozmawialiśmy, mówił, że chce być wolnym człowiekiem. I ja tak go postrzegałam – jako hipisa, człowieka wolnego. Opowiem wam o naszym ostatnim spotkaniu, które do dzisiaj mam przed oczami. Spotkaliśmy się na detoksie na jednym szpitalnym oddziale, ponieważ w moim rodzinnym mieście jest oddział koedukacyjny, mężczyźni z kobietami – tylko sale są oddzielne.
Rysiek tam przyjeżdżał wielokrotnie na leczenie, bardzo lubił to miejsce. Pamiętam moment, kiedy ktoś krzyknął: „Przyjechał Rysiek!”. Wtedy wszyscy podeszliśmy do okna, widok był straszny. Mam do dzisiaj ten obraz w sobie i myślę, że dla mnie to on był takim krokiem w szukaniu prawdziwej wolności. Zobaczyliśmy Ryśka, którego niosą koledzy z zespołu, on po prostu leżał na ich rękach, blady, totalnie prosty jak deska i nie wiadomo było, czy on żyje czy nie. Weszli, niosąc go, a za nim ktoś niósł jego czarny kapelusz. I nie wiedzieliśmy, czy on żyje czy nie, co się stało. Potem przez dwa tygodnie byliśmy razem w szpitalu. Mogłam obserwować człowieka, który mówił o sobie, że jest wolny. Mogłam obserwować człowieka, który leżał w sali obok, leżał bez życia przez dwa tygodnie podłączony do cewnika, do wszystkich aparatur podtrzymujących różne funkcje życiowe. Widziałam, jak temu wolnemu człowiekowi, mojemu idolowi, który mówił o wolności, który zapraszał też mnie i inne osoby do wolności, (to było dużo takich osób, tysiące), zmieniają pampersa, jak potem uczy się chodzić, mówić, uczy się po prostu wszystkiego od początku. To zdecydowanie był dla mnie ten moment, kiedy zatrzymałam się. Moja droga do trzeźwości trwała jeszcze kilka lat. Myślę jednak, że był to dla mnie ważny moment na drodze mojego nawrócenia, krótko mówiąc zatrzymania się i zadania sobie pytania: czym jest wolność, czy wolność ma tak wyglądać?
Uzależnień i zniewoleń jest wiele, ale kiedy po ludzku szukamy wolności bez Boga, to dla mnie jest to jazda samochodem w nocy po omacku, jak chodzenie po lesie z zamkniętymi oczami albo z jakąś opaską. Dzisiaj rozumiem, że prawdziwą wolność daje Bóg. Ja dopiero poczułam się wolna, kiedy powiedziałam Bogu pierwsze „Tak”. A teraz Was zapraszam, abyście przez chwilę zastanowili się, może zamknęli oczy i zobaczyli, czym dla Was jest wolność, co to jest wolność i czy jestem człowiekiem wolnym. Być może zobaczycie, jakąś rzecz, która zniewala, może macie jakieś uzależnienie, może przyzwyczajenie, być może człowieka, który nie daje wolności tylko odbiera tę wolność. Czy mój chłopak, moja dziewczyna, mój przyjaciel przybliżają mnie do Boga? Czy oddalają? Czy ja sam szanuję wolność drugiego człowieka, którego Bóg postawił przy mnie?
red. ŻE,
II Kasperiańskie Dni Młodych